piątek, 19 grudnia 2014

Jedyna taka stolica- Delhi.

       Kolejny dzień przeznaczony był na zwiedzanie Delhi. Troszkę już poznaliśmy uroków tego miasta jednakże wciąż pragnęliśmy więcej. Guru zaprowadził nas na Old Delhi. Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się czegoś innego, ale wszystko co napotykaliśmy było tak fascynujące, że dopiero po jakimś czasie nachodziły nas przemyślenia typu " ej, ale to na pewno jest stolica?". W Internecie przeczytałam kiedyś, że najlepszym środkiem transportu w tym mieście jest autobus. Oczywiście, jeżeli chcecie poświęcić cały dzień na szukanie przystanku, a później na odnalezienie odpowiedniego wozu, uznając to za świetną przygodę, to why not? My jednak postawiliśmy na rikszę oraz taxi, które w miarę sprawnie poruszają się w tłoku innych pojazdów. Tutaj należy napisać kilka słów na temat ruchu drogowego w Indiach.
Myślę, że każda osoba, która pojechała pierwszy raz do Indii i wsiadła w typowego tuk tuka po przejechaniu kilku metrów wymodliła się do każdego boga jakiego znała.
Jak już wiadomo na ulicach panuje totalny chaos i jest on spowodowany nagminnym trąbieniem i dzwonieniem pojazdów, a także krzykami sprzedawców. Pierwsze minuty spędzone w samym centrum tłumu przypominają nam najgorsze momenty w komunikacji miejskiej, które nijak się mają do ilości bodźców w tym miejscu, bo nie tylko słuch jest atakowany na typowych ulicach indyjskich miast. Czujemy także zapachy przypraw, herbaty, kurczaka, a do tego uryna, ludzie i kurz. Ta mieszanka sprawia, że już boli nas głowa a tutaj dzwonki, krzyki i oczywiście dotyk. Ilość ludzi jaką można spotkać w godzinach szczytu można jedynie porównać do wyprzedaży w Lidlu lub ścisku w warszawskim metrze. Wszyscy się przeciskają, wpadają na siebie i dlatego też trzeba się jeszcze skupić na własnych rzeczach, aby nie stracić aparatu, pieniędzy albo w bonusie całego plecaka. Kierowcy riksz, samochodów, rowerów, motocykli itd. muszą dostosować się do ruchów tłumu i przez to także wpadają w swego rodzaju trans, który pozwala im na jak najszybsze pokonanie wyznaczonej trasy. Jeżeli istnieją jakieś przepisy ruchu drogowego to mało kto o nich pamięta. Dwa pasy zamieniaj się w cztery, bo przecież wszyscy się zmieścili. Nie mam kierunkowskazu to zatrąbię i wystawię rękę. Ups, przejechałem na czerwonym to potrąbię, żeby nit na mnie nie wjechał. Na początku nie rozumiałam opcji "trąbić do upadłego", ale kiedy zmierzaliśmy na Goa to zrozumiałam ich sposób myślenia. Jedziemy krętą uliczką, która z trudem pomieści dwa auta. Zbliża się zakręt, słyszymy trąbienie, więc już wiemy, aby trzymać się lewej i zwolnić. Idziemy bazarem i za plecami słyszymy dzwonek roweru, już wiesz, że za Tobą coś jedzie i musisz być bardziej uważny aby nie wejść prosto pod koła. Nie jest to więc takie bezmyślne na jakie wygląda.
Wracając...
Dostaliśmy się na sławne Chandni Chowk. Ta część Delhi została ukazana w filmie "Czasem słońce czasem deszcz" i w tym miejscu zderzyłyśmy się z brutalną prawdą- Bollywood kłamie. Filmowy obraz w niczym nie przypominał tego:







Jak widać na zdjęciach na takim bazarku można dostać dosłownie wszystko: buty, mięso, części samochodowe, tkaniny i czego tylko dusza zapragnie. Tym razem jednak nie mieliśmy czasu na zakupy, ponieważ śpieszyliśmy zobaczyć Szpital dla ptaków. W mieście, gdzie nie jest trudno spotkać bezdomnych proszących o jałmużnę oraz dzieci błagające o colę zwiedzić można miejsce, które operuje oraz leczy ptaki, a nawet posiada nawet własną karetkę. 
oczywiście boso.


Następny przystanek to Czerwony Fort oraz Parlament. Kiedy jedzie się ruchliwymi, wąskimi uliczkami Old Delhi w kierunku Parlamentu ma się wrażenie, że w pewnym momencie zmienia się miasto. Ulice stają się szerokie, ciche, a niebo nabiera kolorów. Tłumy kurczą się do jednostek, a kramy znikają w zupełności. Budynki Parlamentu rozciągają się wzdłuż wielkiej ulicy, prowadzącej do pałacu prezydenta. Nie sposób na jednym zdjęciu uchwycić całości, ani słowami wyrazić piękna tych budowli. Nasz budyneczek na Wiejskiej może się schować i zapłakać. 






      Tego wieczora ruszaliśmy do następnego punktu naszej wyprawy- Puszkaru. Najlepiej podróżuje się w nocy pociągami typu sleeper, gdyż spokojnie można się w nich wyspać nie tracąc cennych dni. Nasza przygoda z tym środkiem transportu zaczęła się od dużej ilości wrażeń już na samym dworcu. Muszę przyznać, że był to pierwszy i chyba ostatni raz kiedy na prawdę się bałam. Dworzec był wypełniony ludźmi, a w znacznej części mężczyznami, którzy odnajdują przyjemność w gapieniu się na młode, białe kobiety. Niektórzy z nich mieli nawet odwagę i podchodzili do nas w celu zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia. Jednym słowem czułyśmy się osaczone. Ulgę i rozrywkę przynosiły szczury, które biegały między torami oraz blisko naszych plecaków w poszukiwaniu smacznych kąsków. Obrzydliwe? We mnie nie budziły obrzydzenia same szczury a to po czym biegały, mianowicie: u nas istnieje zasada, że kiedy pociąg stoi to nie korzysta się z toalety. W Indiach ludzie robią odwrotnie. Pociąg staje- wszyscy na hura! do toalety. Pozostawiam Waszej wyobraźni jak wyglądają tory na dworcach. Albo ok. Wstawię zdjęcie :)

Pociągi w środku wyposażone są w rozkładanie prycze, które po złożeniu tworzą zwyczajne siedzenia. Każde miejsce jest numerowane i przypisane konkretnej osobie. Jednakże często zdarzają się jadący "na gapę" bez wyznaczonego miejsca i wtedy przysiadają się do tych co śpią na dole. Im wyżej tym lepiej. 
                                        
                                         Czekam na pociąg.




O tak. Można zwariować...

Kiedy zajęliśmy swoje miejsca szybko zasnęliśmy. Mimo ciągłego czuwania nas plecakami i butami (czasami kradną) nabraliśmy energii na następne dni.


A na koniec nauka picia wody po indyjsku. Odwrócone, ale co tam.


M.

niedziela, 30 listopada 2014

Zdjęciowy bonus

Kochani!

Nie jesteśmy głuche na Wasze apele o większą ilość zdjęć, dlatego postanowiłyśmy co jakiś czas publikować bonusowy post tylko ze zdjęciami i filmami. Miłego oglądania!!

Delhi- nasz pierwszy spacer
 Przygotowanie soku z trzciny cukrowej.


Delhi- pamiętajmy, że to stolica :)
 Na ciszę i nudę nie da się narzekać... 


Wieczory są nawet przyjemne


Świątynia z zewnątrz


I wewnątrz.


Wierni w świątyni


Najbardziej znany widok.





Tego się nie spodziewałyśmy.
Fort Agra



Należy wykorzystać każdą chwilę.. ważne, że aparat w gotowości :)

Droga do Fatehpur Sikri




Meczet Fatehpur Sikri


Zachód słońca ;)



Indyjskie wiewiórki

i papużki



i knur ;p

Zdjęcia z indyjskimi rodzinami są nieodłącznym elementem podróży po tym kraju.






Chaj- indyjska herbata gotowana na mleku z przyprawami. Pychota!